Kliknij tutaj --> 🎈 nikt mnie nie zmuszał sam tego chciałem

Pewnego dnia wyczułam guz w piersi. Niewielki guzek, więc nawet nie zdążyłam się wystraszyć, ale ponieważ sporo mówiono o badaniach profilaktycznych u kobiet po 35. roku, postanowiłam tego nie lekceważyć. Zapisałam się do ginekologa. Po dwóch tygodniach zwolniła się kolejka, więc poszłam do lekarki. Tak jak umarło CB, zostajac tylko kanałem drogowym, tak umrze. krótkofalarstwo. najpierw w krajach jak nasz - biednym i zabieganym. Tylko, ze ono nie zostanie nawet w formie aktywnosci na jednym kanale. Może i właśnie w tym, że nie rozmawiamy na pasmach UKF, nikt ich nie rusza. Tych gdzie jesteśmy drugiej ważności. Tłumaczenia w kontekście hasła "Nikt mnie nie uprzedzał" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Nikt mnie nie uprzedzał, że tu można oberwać w twarz. Były sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP zdradził kulisy swojej rezygnacji ze stanowiska. Jak podkreślił, decyzja o odejściu była jego suwerennym wyborem. Krzysztof Łapiński Nic , od dawna tak głęboko mnie nie poruszyło. Xiao_Mei wydaje mi sie że będziesz pamiętać, czy chcesz tego czy nie, niestety ale takie rzeczy sie pamięta do końca życia, co nie znaczy że to źle, nie wiem jaka była Twoja sytuacja ale być może z czasem bedziesz je wspominała miło:) pzdr. Comment Choisir Un Bon Site De Rencontre. Synowie wielkich piłkarzy niejednokrotnie próbują iść w ślady sławnych ojców. Wychodzi bardzo różnie: Erling Haaland jest na najlepszej drodze, by po wielokroć przebić ojca, Paolo Maldini nie musiał mieć żadnych kompleksów przed Cesare, ale taki George Weah Jr mimo szkolenia w PSG nie osiągnął nic, Enzo Zidane zamiast rządzić Królewskimi, kopie się w Polsce ciekawym przypadkiem jest rodzina Domarskich. Rafał, syn strzelca legendarnej bramki na Wembley, był nawet w pewnym momencie rewelacją ligi i miał ofertę z Legii Warszawa. Niestety, jego karierę w wieku 24 lata poskładały tym czy cień sławnego ojca pomaga czy przeszkadza. O tym jak jego tata próbował ujmować presji, ale też zaszczepiać odpowiedzialność. O Stali Mielec z czasów, gdy organizacyjnie nie trzymało się tam kupy nic, o walce o piłkę, o kryzysie, gdy nie mógł jej już więcej DOMARSKI: Mecze taty znałem z telewizji. Jak mnie zaczęła interesować piłka, tata był już w Chicago, grając w tamtejszej Wiśle. Wszystkie decyzje, że idę na piłkę, na treningi do Stali Rzeszów, podejmowała było dorastać z ojcem na odległość?Na pewno, widywałem go w TV. Brakowało go, ale taki miał zawód, rozumiałem to. Przynajmniej raz w tygodniu były rozmowy telefoniczne, widywaliśmy się na święta, czasem wracał na tydzień, czasem na miesiąc. Wtedy, gdy był w domu, chciałem z nim spędzać każdą pan od taty jakiś prezent z Ameryki, który był chlubą dzieciństwa?Dostałem dres Adidasa z Wisły Chicago, mam do dzisiaj jego zdjęcia. Dostałem też korki pomarańczowe, spałem w nich nawet. U nas jeszcze długo takich nie pierwszy raz zobaczył pan bramkę taty na Wembley?Przy okazji jakiejś rocznicy. Minęło parę lat nim uświadomiłem sobie jak ważną bramkę tata odczuwalny ten cień taty za pana plecami?Tak, cały czas. Czy w szkole, nawet nauczyciele i dyrekcja, czy stawiając pierwsze kroki w piłce, wszędzie gdzieś odczuwało się: a, to ty jesteś synem Jana czy przeszkadzało?Do pewnego czasu było to miłe. Człowiek był i jest dumny z osiągnięć ojca. Ale w niektórych momentach nie pomagało. Może łatwiej było nawiązać mi kontakt z ludźmi, łatwiej było coś załatwić, ale zawsze było też porównanie. Byłem ledwie trampkarzem, a na każdym kroku czułem, że oceniają mnie przez pryzmat ojca. Ciężko mi z tym było początkowo. Zagrałem dobrze, strzeliłem, a i tak słyszałem:– A, ty to syn Jana Domarskiego? Ojciec jest się czasami, jakby każdy próbował mi wrzucić kamyczek do ogródka. Później uświadomiłem sobie, że nie mam na to wpływu, że tak będzie zawsze i jedyne co mogę zrobić, to się z tym byłem już zawodowcem, żartowałem z tego. Na przykład na kolejne pytanie dziennikarza odpowiadałem:– Jestem zdecydowanie też taka historia w Stali, że rzeszowski dziennikarz zaszedł mi za skórę. W tamtych czasach w gazecie, w której pracował, podawano wyniki z najróżniejszych lig. Dziennikarze wiedzieli, że ja i tata chodzimy na mecze, że wiemy co w trawie piszczy. Jak takiego zapamiętałem ze złej strony, wiedziałem, że na meczu nie był, podawałem mu zły wynik i tak szło to do koledzy z szatni jak do pana podchodzili? Problemem synów znanych piłkarzy jest często to, że według towarzyszy z boiska są forowani. Sebastian Mila, nawet gdy dostał powołanie do kadry juniorskiego rocznika, słyszał tylko: a, bo jesteś synem dawali tego poznać po sobie, ale dochodziły do mnie takie głosy, że jest mi łatwiej, że jak jest turniej, a ja dostaję nagrodę dla najlepszego zawodnika, to wielu pod nosem mówi niejedno. Jedyne co mogłem zrobić, to w następnym meczu i następnym turnieju udowodnić, że na nagrodę zasłużyłem. Bolało czasami, ale z każdym dniem byłem w domu presja, by został pan piłkarzem?Nigdy. Ze strony ojca nie było żadnego pan alternatywny pomysł na życie czy zawsze liczył się tylko futbol?Nie miałem dylematu, nic innego mnie nie interesowało. Boisko było dla mnie wszystkim. Ale początki nie były łatwe, ponieważ w momencie, kiedy byłem rocznikiem komunijnym, wpadłem pod auto. Graliśmy na podwórku – wtedy grało się „na ławkach” – piłka przeleciała na drugą stronę, ja nie patrząc pobiegłem za nią i stało poważne złamanie nogi. Wdała się też gangrena. Było zagrożenie amputacji. Wyciągnięto mnie ze szpitala w Rzeszowie i ratowali mnie w Piekarach Śląskich. Czekało mnie 9-12 operacji. Dziewięć miesięcy spędziłem bez rodziców. Na oddziale był zakaz ich wstępu, tylko wizyty gościnne. Pamiętam zazdrość, bo inne dzieci, jak pochodziły z Piekar, to chociaż rodzice podchodzili pod okno i jakiś ten kontakt codzienny jednak był. Ja widywałem swoich może raz na tydzień, robiliście dziewięć miesięcy na oddziale?Mieliśmy normalnie szkołę, nauczyciele przychodzili na oddział. Poza tym dużo graliśmy w karty. Na mundial w Hiszpanii dostałem od taty mały czerwony telewizorek. To była wielka radość. Pamiętam, była na oddziale duża dyscyplina, o 21 zaczynała się cisza nocna, ale ordynator pozwolił mecz z Peru, który zaczynał się później, obejrzeć ze starszymi się pan czuł, gdy pierwszy raz po wyjściu ze szpitala zagrał mecz?Radość duża, ale i kłopoty. W nodze zbierała się ropa. Owijałem ją bandażem, żeby trener nie widział. Czasami nie mogłem zginać nogi. Tak to się objawiało, co trzy miesiące, co pół roku, wykwitała ropna gała i musiałem iść do szpitala, gdzie zakładali mi drenaż. W końcu pewien lekarz powiedział mi, że muszę wzmocnić nogę. Zacząłem więc dodatkowo biegać. Wstawałem z samego rana, przed szkołą, by zrobić przebieżkę. Poza tym również rower, boisko… I faktycznie, to pomogło. Choć wątpię, by tamten lekarz był takim optymistą, gdybym mu powiedział, że chcę uprawiać sport wyczynowo. Chciał raczej bym normalnie którym momencie pana tata wrócił z USA do Polski?Jak byłem w trampkarzach. Ojciec przychodził na wszystkie moje mecze. To było bardzo mobilizujące. Nigdy nie zasiadał gdzieś blisko, często siedział sobie w samochodzie i stamtąd oglądał, ale ja zawsze go widziałem. Podpowiedzi nie było, chyba, że tego chciałem. Dopiero jak go spytałem, wtedy ocenił. Ale starał się ujmować mi ojca, która zapadła panu w pamięć?Najbardziej zapadł mi w w pamięć… jej brak. Gdy miałem swój najlepszy sezon w Mielcu, skontaktowała się ze mną Legia Warszawa. To był sezon 94/95, czas Legii idącej na mistrza, później grającej w Lidze Mistrzów. Nie byłbym rzecz jasna pierwszym napastnikiem, raczej trzecim, młodym uczącym się, ale jednak w bardzo mocnej telefon z informacją, że jest zainteresowanie, zapytali, czy mogą do mnie przyjechać, oczywiście zgodziłem się. Sytuacja była postawiona tak, że mam dwie godziny na decyzję i jeśli jestem na tak, od razu jadę na zgrupowanie. Wtedy zadałem ojcu pytanie: co mam robić? Czy zostać jeszcze w Mielcu, gdzie wszystko się układało? On odpowiedział:– Synu, to twoje życie i twoja decyzja. Żebyś kiedyś nie mówił, że podjąłem ją za ciebie i zrobiłem to w Mielcu. Uznałem, że mam jeszcze czas. Jak dziś przyjechali, to czemu mają nie przyjechać też jutro, za pół roku, za rok, gdy będę gotowy? Zależało mi też, żeby odpłacić się Stali, która wyciągnęła mnie z Rzeszowa i dała zagrać w Ekstraklasie. Ale pewne szanse pojawiają się raz w życiu. Przez pewien czas byłem nawet zły na tatę, że tak mi powiedział, ale po latach zrozumiałem, że miał rację. Uczył mnie odpowiedzialności za życiowe wybory. Każdy ma swoje życie, nikt go za nas nie przeżyje, nawet jeśli popełni błędy, to lepiej, żeby były własne niż pan czasem tej decyzji?Żałować to za mocne słowo. Ale myślę, że jakbym miał drugą szansę, to bym podjął inną decyzję. Może nawet jakbym miał 2-3 dni na przemyślenie wtedy wszystkiego, też bym podjął inną jakaś porada życiowa, którą jednak pan otrzymał i zapadła w pamięć?Być sobą. Nie udawać kogoś, kim się nie piłkarsko często pana warsztat był szlifowany z tatą?Nigdy nie powiedział mi co zmienić, ani co ulepszyć, chyba, że otwarcie o to spytałem. Najczęściej jednak powtarzał:– Synu, jeśli uważasz, że dałeś z siebie wszystko, to jest dobrze. Ale jeśli czułeś, że zrobiłeś coś źle, to więcej tego nie jak żywcem z Kazimierza przy jakiejś okazji narzekałem:– Tato, tyle człowiek daje z siebie, a nie zawsze są Synu, wybrałeś sport drużynowy. Nie zawsze indywidualnie będziesz usatysfakcjonowany. Dużo może być czynników, że akurat nie będzie sukcesów. Ale ty masz zawsze mieć poczucie, że dałeś co tylko mogłeś, że nie masz do siebie pretensji. Jeśli wracasz do domu i czułeś, że mogłeś dać więcej, ale tego nie zrobiłeś, rezygnuj ze pan wychowankiem Stali Rzeszów, tu debiutował w seniorskiej ze swoją klasą szkolny turniej, dostaliśmy zaproszenie do Stali, tak to już poszło. Pamiętam, że debiutowałem w Stali jako nastolatek, od razu w pierwszym składzie. Była taka sytuacja, że trener Zbigniew Gnida zwołał chłopaków z zespołu i pytał w szatni wprost, bo sam miał dylemat.– Chłopaki, albo młody, albo mnie było zaskoczeniem, że zrobił to przy wszystkich. Ale zespół tego dnia postawił na młodego, czyli na mnie. Strzeliłem i wygraliśmy, wydaje mi się, że był to mecz z Borutą Zgierz. Gdybyśmy nie wygrali, trener Gnida nie odzywałby się przez trzy dni do nikogo, nienawidził podjęła pana szatnia? Wtedy stosunki między starszyzną a młodymi były w stali taki trener bramkarzy, Mieczysław Kruk. Bardzo pomagał młodym. Przyszliśmy przed treningiem, to mówił:– Chodźcie chłopaki, szliśmy na bramkę, która stała na piasku, specjalne miejsce do treningu bramkarzy, a tam strzelaliśmy na przykład pierwszemu bramkarzowi, co dla juniora było przeżyciem. W Stali było też fajne, to że zawsze najlepszych sześciu juniorów dostawało „awans” na środową gierkę z seniorami. Tu jak wpadłeś w oko, miałeś szansę przyjść na kolejny trening. Działało Stanisława Skiby Stal Rzeszów miała ogromną szansę na awans do Ekstraklasy, choć na finiszu nie dostawaliśmy już żadnych pieniędzy, a trenowaliśmy sami. Ta bieda i kłopoty jednak nas spajały, byliśmy monolitem, kto nie miał, to zawsze od kogoś pożyczył. Pamiętam, graliśmy z Siarką, a w tym czasie Resovia z Jagiellonią. Brakło nam, że tak powiem, sąsiedzkiej pomocy, jakby Resovia urwała z osobami z tamtego sezonu, czy to piłkarzami Widzewa, czy trenerem Boruty Zgierz. To był dziwny sezon i dziwna spraw jest niewyjaśnionych do dziś. Szkoda, że to się tak potoczyło. Gdyby Stal awansowała, również pewnie część chłopaków z Resovii dostałaby szansę w Ekstraklasie. Finisz bardzo bolał, szczególnie biorąc pod uwagę jak mecz Resovii wyglądał. Straciły na tym oba kluby – za rok oba spadły. Jak poszedłem do Stali Mielec, to gdzie nie jechaliśmy w Polskę, wszyscy się z Rzeszowa śmiali. Pytali: jak można było w jednym roku mieć dwa zespoły walczące o Ekstraklasę, a w drugim dwóch spadkowiczów? Mówiono: rzeszowskie kluby sobie nie pomogły, no to oba pan, gdy akurat doszło do niecodziennej sytuacji: pan grał, a pana tata Stal prowadził. To zawsze budzi pytania, gdy ojciec z synem są w jednej było niezręczne. Aczkolwiek ojciec to dla Stali żywa legenda, miał wielki szacunek w szatni, nikt więc problemów nie robił. Była taka sytuacja w końcówce sezonu, dostaliśmy karnego. W przypadku pudła spadalibyśmy już wtedy, gol przedłużał nasze szanse. Przyszedł do mnie starszy kolega, który był wyznaczony do strzelania:– Młody, twój ojciec jest trenerem, legendą. Jak nie strzelisz, najwyżej cię wyrzucą. Mnie stanąłem do strzelania. Czułem tę presję, do dziś nie pamiętam samego momentu strzelania – wiem tylko, że trafiłem, ale niestety na koniec to się na tak wiele nie ze Stali Mielec była wybawieniem od trzeciej ligi czy miał pan inne oferty?Kluby na Podkarpaciu były biedne, mecze kontrolne graliśmy między sobą. Parę bramek udało się strzelić czy to Siarce czy Stali Stalowa Wola. W pewnym momencie dochodziły mnie głosy z Mielca i właśnie Stalowej Woli. Co najśmieszniejsze, była wtedy też komisja WKU. Pamiętam komentarze komisji, nie pamiętam czy to był chorąży, któryś z tych panów w każdym razie:– Domarski, bo tu już czeka na ciebie Śląsk i Legia. Decydujcie ja wybrałem studia, poszedłem na AWF. Kluby w tym czasie ostro negocjowały, Stal Rzeszów nie chciała mnie puścić, pierwsze sześć kolejek przesiedziałem na chciał pan iść skrótem do Śląska czy Legii?W głowie miałem to, że jestem Rafał Domarski, w wieku 17 lat debiutowałem w Stali Rzeszów, że sobie radzę, że jestem dobry. Byłem wyrobiony kondycyjnie, koledzy zawsze się śmiali, że można orać mną boisko. Jak mam iść w górę, to poradzę sobie sam, bez szatniach wówczas była ciut inna kultura, nie królował jarmuż jak że po wygranych meczach piwko się znalazło. Wychodziliśmy razem z żonami, z dziewczynami, na dyskoteki. Dzisiaj ciężko powiedzieć jak by to wyglądało. Nikt nie przesadzał, moja obecna żona czasem się denerwowała, że wcześnie kończymy zabawę, bo jutro mam trening, a przecież jeśli współczesny piłkarz zrobiłby podobnie, jedno zdjęcie wyjęte z kontekstu i mógłby mieć Stali Mielec trenował pan u Franza facet. Na pewno wtedy gorzej po polsku mówił, śmialiśmy się, że mamy zagranicznego trenera. Kładł nacisk na zaangażowanie, agresję, był mistrzem motywacji i dawał dużo swobody na boisku. Kiedyś nie dostawaliśmy jakiś czas pieniędzy i planowaliśmy strajk. Ugadywaliśmy to w szatni, po sąsiedzku była trenerska pakamera. Ściany z tektury, trener wszytko słyszał. Wpadł i zapowiedział:– Za pięć minut macie być na Nic więcej. Byliśmy na boisku za 3,5 minuty. A potem, po tym treningu, poszedł, wstawił się za nami, powalczył o nas i wywalczyliśmy w tamtych czasach powstało powiedzenie „organizacyjnie Stal Mielec”.Gdy mieliśmy problemy finansowe, zawsze w razie czego mógł pomóc zakład PZL. Jakoś swoimi kanałami klub pożyczał. Ale w momencie, gdy pojawił się Thomas Mertel, dyrektor zakładu powiedział:– Jeśli ten pan przejmie klub, nic już od nas nie zaufano bez zbadania co to za człowiek i zaczęły się wizje roztoczył?Złote góry. Potęga, Liga Mistrzów. Pojechaliśmy do Norymbergi na zgrupowanie. Mertel powiedział, że nas ubezpieczy u tamtejszych fachowców. Wchodziliśmy do gabinetu, lekarz stukał w kolano i wypuszczał. Potem Mertel pokazywał papiery, że nas na sto milionów ubezpieczył. Jak przyszło do kontuzji, nie było tego widać. Już podczas tamtego wyjazdu było widać, że coś jest nie tak. Jego firma to był pokój dziesięć na dziesięć, jedno biurko. Miał kontakty, więc na pierwsze mecze jeździliśmy wypasionym autokarem. Takiego wtedy w Polsce chyba nie miał nikt, bo był to autokar… FC Nuernberg. Rozkładane fotele do spania, z tyłu pokój do analizy, barek, w barku również piwo. Była taka sytuacja, że wracaliśmy z Gdańska, a kierowca po odstawieniu nas od razu jechał do Norymbergi, bo rano ta gdzieś jechała. Później i to się skończyło, jeździliśmy starym Ikarusem, takim jak była ówczesna szatnia Stali Mielec?Na pewno miałem do niej łatwe wejście, bo przeszedłem tutaj z chłopakami z Rzeszowa – Pawłem Klocem, Ryszardem Federkiewiczem, Januszem Czyrkiem. Środowisko mieleckie bardzo mi pasowało, do dzisiaj wspominam je z sentymentem. Do grania świetni piłkarze – Janusz Kaczówka czy mój partner z ataku Boguś Cygan. Na Bogusia można się było czasem powkurzać, że nie biega, ale żartowaliśmy, że jak Boguś jest w składzie, to zaczynamy od 1: sezonie 94/95 strzelił pan dziewięć bramek. Dobry rezultat jak na młodego piłkarza, było wtedy o panu głośniej?Wtedy właśnie, w trakcie, była oferta z Legii. Jakiś czas później interesowała się mną Amica Wronki. Nawet byłem już dogadany, miałem tylko podpisać kontrakt, spakowałem walizki. Grzesiu Lato pracował we Wronkach jako trener, przyjechał po mnie samochodem. Mówi:– Rafał, poczekaj, jeszcze w klubie mam coś do załatwienia i i wyjmuje mi walizki.– Rafał, jednak jedziesz do były czasy, piłkarz nie miał wiele do powiedzenia. Żałowałem, Amica była o wiele stabilniejszym klubem niż Hutnik, który zaraz spadł. Trafiłem do trenera Kasalika, z którym jak pojechaliśmy na zgrupowanie, to dzień w dzień biegaliśmy po górach. Wywoził nas autokarem na drugą stronę i trzeba było wracać w mocnym tempie na obiad. Raz już mieliśmy tego dość i wpadliśmy na genialny pomysł: zrobimy skrót. Tak ten skrót wyglądał, że wróciliśmy przemarznięci na zapadał w pamięć z tamtej szatni Hutnika?Łukasz Sosin zaczynał, wtedy jeszcze grał jako obrońca, przestawił go bodaj dopiero Romuald Szukiełowicz. W bramce stał Siergiej Szypowski. Na ataku Moussa Yahaya, jeden z ciekawszych zawodników z zagranicy, jacy trafili wtedy do Moussa potrafił znał języka, miasta, to czasem i zaginął (śmiech).W Hutniku pana przygoda z piłką się skończyła. Tydzień do ligi, ostatni sparing. Starcie z Markiem Bajorem, wydawało się, że to nic wielkiego. Miał być krótki zabieg w Piekarach. Przebudziłem się po zabiegu, doktor wziął mnie na rozmowę i mówi, że ma dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że operacja się udała, zła jest taka, że nie będę już grał w mu pan?A skąd. Nie mieściło mi się to w głowie. Walczyłem do końca, parę miesięcy trenowałem, próbowałem wrócić. Niestety zdrowia się nie oszuka, a na pół gwizdka nie miało to sensu. Jeszcze dałem się namówić na chwilę dla Struga po znajomości, pomogłem w barażu o III ligę z Sandecją, ale to był po wypadku w dzieciństwie było mocno wyeksploatowane. Tyle operacji na młodym organizmie zostawia ślad. Nie miałem smarowania w rzepce. Nawet o tym nie wiedziałem. Sukcesem w zasadzie dziś mogę nazwać, że doszedłem do Ekstraklasy i strzelałem w niej bramki. Aczkolwiek zawsze pojawia się mimo to zadra – dlaczego tak się pan czuł wtedy, w pierwszej chwili, gdy dotarło do pana, że to koniec z piłką?Przez pierwsze pół roku byłem zły na cały świat. Głupie pretensje. Gdyby nie rodzice i żona Agnieszka to nie wiem czy dzisiaj bym żył tak spokojnie jak żyję. Wydawało mi się, że jest coraz bliżej celu, że gram w lepszych klubach, że pewnego dnia przyjdzie wymarzone powołanie i zagram z orzełkiem na piersi jak ojciec, co zawsze było celem. A człowiek budzi się po zabiegu i słyszy, że nie może już robić tego, co kocha. Nie mogłem się odnaleźć, nie chciało mi się robić nic innego. Wtedy pomógł ojciec.– Dobra, dawaj chłopie. Trzeba żyć. Na piłce świat się nie że miałem te studia, ułatwiły zmianę trybu życia. Przyszła też ciekawa oferta z Kolbuszowianki, gdzie jako 24-latek miałem zostać pierwszym trenerem. To była IV liga. Strasznie się w ten projekt wciągnąłem. Sprowadziłem nawet Darka Marciniaka, który był po wiadomych przebojach. Trzy miesiące woziłem go na treningi, razem dojeżdżaliśmy z Rzeszowa. Przegadaliśmy wiele godzin. Byłem pewien, że wychodzi ze swoich problemów. Nie pił wtedy kropli alkoholu. A jednak tydzień przed ligą poprosił o parę dni wolnego, powiedział, że chce wrócić w rodzinne strony. Już z nich nie pan zaczął trenerkę, obiecujący było źle, ale człowiek został w tej regionalnej piłce, nie wyszedł czym się pan zajmuje?Razem z Przemysławem Matulą jestem trenerem Mobilnej Akademii Młodych Orłów na się miewa tata?A bardzo dobrze. Dwa razy w tygodniu gra w tenisa. Często jeździ na wydarzenia sportowe. Jest syn idzie piłkarskim szlakiem?Nikt go nie zmuszał, ale miał próby. Dużo sportu uprawiał. W którymś momencie powiedział jednak, że nie chce się na ostro w to angażować. Idzie inną drogą, świetnie się uczy, ma inne pasje. Bardzo mu pan patrzy na ligę wtedy a dziś, to gdzie zauważa największe różnice?Powiem to, co każdy dawny piłkarz: zazdrości się stadionów. Legia czy Lech miały fajne obiekty, ale gdzie im do tego, co jest teraz. Szkoda natomiast, że dziś te piękne obiekty nie są wypełnione. Powinny piłka natomiast jest dziś zdecydowanie szybsza. Co tu kryć, można mówić, że było kiedyś więcej indywidualności, że technika, ale myśmy taktycznie byli jak rozlane mleko. to był taktyczny trzeci świat, byliśmy panu życzyć?Zdrowia, jak jest zdrowie, to wszystko jest koniec spytam: jak pan ocenia bramkę na Wembley taty z punktu widzenia napastnika?Akcja pierwszorzędna. Co do wykończenia… Kiedy napastnik oddaje strzał w stronę bramki, ma za zadanie strzelić. Decyzja o strzale była bardzo dobra, a reszta jest historią. Leszek MilewskiFot. NewsPix Wy mówicie na nas psy Bo lubimy sobie węszyć Tam gdzie dzieje się coś złego To jestesmy zawsze pierwsi Mundur, pistolet, gaz i kajdanki Jesteśmy jak skalpel Co usuwa chore tkanki Ciebie napędza hejt i szyderstwo Ja na sztandarze mam "honor i męstwo" Jestem tak jak ty człowiekiem z krwi i kości Dla tych co łamią prawo - zero litości Jak pies wierny, dążący do celu, Nie zginam karku, nie odczuwam też lęku Próbujesz mnie skrzywdzić i drwisz sobie z prawa Za mną stoi sfora, a to już nie zabawa W boju zjednoczona wielka granatowa armia Na piersi połyskuje dumnie blaszana gwiazda Niezbędne ogniwo sprawiedliwości, Sfora jest gotowa zapolować dziś na kościJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psemOpanowanie, perfekcja, profesjonalizm Każdy niebieski brat życie zostawia na szali Wychodząc z domu nigdy się nie wie Czy zdejmiesz kogoś, czy zdejmą ciebie Nikt mnie nie zmuszał, sam tego chciałem Był inny zawód, taki wybrałem Bo w moich żyłach pulsuje niebieska krew Ulica jest jak dżungla a ja jestem jak lew W tej grze to ja ustalam reguły gry Gdy nie wystarczy ryk wtedy pokazuję kły Chcemy wam dać prawdę, posłuchajcie tego chóru Jestesmy glinami, nawet po zdjęciu munduru I wielu naszych braci odeszło do psiego nieba Bo gdy inni patrzyli, zachowali się jak trzeba Cześć ich pamięci, wyje wataha Trzymamy linię, ta noc jest naszaJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psem(Świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję...)(Jasna cholera, mam wrażenie, że zaraz zaroi się tu od federalnych.)Siemano mordy, mówi Sierżant Bagieta Nie ujawniam swojej twarzy kiedy tego nie potrzeba Zaproszony tu gościnnie przez Psy Dające Głos Wypuszczamy dla was ten oldskulowy sztos My zawsze na prawie a ty na jego kontrze Będziesz zaraz szlochał, ja wiem o tym dobrze Sebiksie, Karyno, Dżesiko, Brajanie To już szósta rano, słyszycie pukanie? To ja uzbrojony we wszelkie procedury Jesteście bez szans jak wobec trutki szczury Szanując waszą godność na podstawie prawa Będę was tropił, to jest moja zabawa Ślubowałem na sztandar że będę was ścigał Zaprowadzić porządek - to jest moja misja Moją służbę wyznaczają jasne priorytety Jeśli złamiesz prawo to będziesz następnyJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psemJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psem(Ja zawsze siebie samego nazywałem psem Ale nie w kontekście złego, tylko w kontekście dobrego Pies przede wszystkim jest wierny.) Ilie Nastase to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii tenisa. Dawał się we znaki nie tylko rywalom, ale również sędziom. Jego kariera to pasmo sukcesów i kar dyscyplinarnych Do historii przeszła jego wymiana zdań z sędzią w czasie ćwierćfinału Wimbledonu. Dała tytuł jego autobiografii, a także zmieniła sposób, w jaki arbitrzy spotkań mają się zwracać do zawodników Nastase jest uważany za jednego z największych playboyów w historii sportu. W swojej autobiografii przyznał się do stosunków z 2,5 tys. kobiet, choć później sam przyznał, że cieszył się życiem i nie prowadził tego typu statystyk Mimo zakończenia kariery nadal budzi kontrowersje i mimo prawie 80 lat na karku nadal daje się we znaki środowisku tenisowemu Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Ilie Nastase na korcie był artystą, do tej pory jest uważany za jednego z najbardziej utalentowanych graczy w historii. Poza tym bawił i drażnił, zarówno kibiców, jak też przeciwników i sędziów. Wysportowany Rumun miał nieobliczalny temperament, ale kiedy był w stanie utrzymać koncentrację, grał z polotem i rozmachem. Wywoływał kontrowersje, jego kariera to pasmo kar, dyskwalifikacji i zawieszeń. Co ciekawe, poza kortem był przyjazny i dobroduszny, chociaż nie znał pojęcia umiaru i nie potrafił nad sobą zapanować. – Jestem trochę szalony, ale staram się być dobrym chłopakiem — mówił. "Pan Nastase" i 2500 kobiet To właśnie Nastase był pierwszym profesjonalnym sportowcem zakontraktowanym przez firmę Nike (w 1972 r.) i jednym z najlepszych tenisistów lat 70. Wygrał French Open i US Open, a w niesamowitym, pięciosetowym finale Wimbledonu przegrał ze Stanem Smithem po jednym z najbardziej pasjonujących meczów w historii tenisa. Dwa razy docierał do finału londyńskiego turnieju w grze pojedynczej, ale oba spotkania przegrał. Na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club sięgał po tytuły "tylko" w deblu (1973) i mikście (1970, 1972). Dawał się we znaki nie tylko rywalom, ale również sędziom. W czasie ćwierćfinałowego meczu z Bjoernem Borgiem prowadzący to spotkanie Jeremy Shales zwrócił się do Rumuna po nazwisku. – Nastase – miał przywołać zawodnika, któremu nie spodobał się ton sędziego. Przyznał później, że Shales brzmiał "jak nauczyciel zwracający się do niegrzecznego ucznia", gdy poprosił go o podniesienie kartki, która w wyniku podmuchu wiatru znalazła się na korcie. – Dla ciebie pan Nastase – wypalił zawodnik. Co ciekawe, to utarczka na korcie miała swoją dalszą historię. Tenisista zatytułował swoją biografię "Pan Nastase", z kolei od tej sytuacji, która się wydarzyła na londyńskim korcie, sędziowie już zawsze stosowali formy grzecznościowej, zwracając się do zawodników. Ilie Nastase na kortach Wimbledonu Rumuński supergwiazdor był nie tylko oryginałem na korcie, ale i poza nim. W swojej autobiografii stwierdził, że przez jego łóżko przewinęło się 2500 kobiet. Nie przeszło to bez echa, a magazyn "Maxim" umieścił go na szóstym miejscu na liście 10 "Żyjących legend seksu". – Lubię kobiety. Kocham kobiety. Czy było ich 2500? Nie, nie tak wiele. To było przesadzone na potrzeby książki. Chcieli dużej liczby, aby lepiej się sprzedawała – przyznał po latach, chociaż nie wie, ile wynosiła dokładna liczba. Mówił o 800-900, później o 300-400. – Nie wiem. Czułem się dobrze. Nigdy tego nie liczyłem. Jak mógłbym sobie to wszystko przypomnieć. W każdym razie jakie to ma znaczenie – 2500 czy 500? Chyba nie dadzą mi za to medalu. Poza tym było wiele chybień. Czasami się nie udawało. Tłumaczyłem się, że jestem bardzo zmęczony, ponieważ muszę grać w tenisa – śmieje się Nastase i dodaje, że nigdy nie odrzucił prośby o seks w trójkącie z dwiema kobietami. Czytaj również: Tutaj zabito wielką gwiazdę. Zabójca strzelał i krzyczał tylko jedno słowo Nastase krył się za maską kontrowersyjnego mężczyzny, ale – jak sam przyznaje – zawsze był nieśmiały. – Mój problem zaczyna się, gdy mówię "tak". Później nie wiem co robić. Denerwuję się. Związki nie były ważne. Większość dziewczyn widziałem tylko jedną noc, a później wyjeżdżałem na kolejny turniej. Może mój występ nie był dobry – żartuje zawodnik. – Wspaniałą rzeczą było to, że jak z jakąś dziewczyną nie było w porządku, to mówiłem: "Słuchaj kochanie, muszę rano grać w tenisa. Zapomniałem ci powiedzieć. Proszę, już idź". To była moja najlepsza wymówka. – Bycie nieśmiałym sprawiło, że robiłem te wszystkie szalone rzeczy na korcie. Aby pozbyć się tej nieśmiałości, musiałem coś robić. Nie dla ludzi, dla siebie. Chciałem się czuć komfortowo sam ze sobą. Wyobraźcie sobie, że tak bym się zachowywał poza kortem. Byłbym już martwy. Ktoś by mnie zabił na ulicy. Moja matka powiedziała mi, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem w życiu, był uśmiech – przyznał. Ilie Nastase. Kontrowersyjny nawet po zakończeniu kariery W 1977 r. przerwał 46-meczową passę zwycięstw Guillermo Vilasa. Okazało się, że użył podwójnie nawleczonej rakiety, która była znana z nieprzewidywalnych odbić. Vilas opuścił mecz w proteście, a kilka dni później ATP zakazała używania tego typu rakiet. Dwa lata później w czasie meczu Nastase z Johnem McEnroe niemal doszło do zamieszek po kłótniach z arbitrem. Fani rzucali na plac gry puszki po piwie. Ilie Nastase wywoływał emocje, częstokroć nakładane na niego kary przewyższały zarobki podniesione z kortu. Zakończenie kariery w końcówce lat 80. nie sprawiło, że odszedł w zapomnienie. Wprost przeciwnie. Czytaj również: Rosyjscy piłkarze upokorzeni. Porażka kadry narodowej 0:16 W 1994 r. jako kapitan rumuńskiej drużyny został wykluczony z meczu przeciwko Wielkiej Brytanii po tym, jak w spotkaniu z RPA kierował wulgaryzmy w kierunku przeciwników, próbując ich zastraszać. Wywołał skandal w 2017 r., gdy jako kapitan drużyny Fed Cup komentował w sposób uznany za rasistowski kolor skóry nienarodzonego dziecka Sereny William. Podczas sesji zdjęciowej z brytyjską kapitan Anne Keothavong mający wówczas już 71-lat Nastase zapytał ją o numer pokoju, a Johanna Konta przez niego opuszczała kort we łzach. Foto: Getty Images / Stringer / Getty Images Ilie Nastase i Anne Keothavong Kiedy sedzia Andreas Egil poprosił go o zachowanie spokoju w czasie meczu tenisowego, Rumun wypalił: "To nie jest teatr. Jaki masz, k..., problem?". W efekcie został wykluczony ze spotkania i musiał opuścić stadion. ITF zawiesiło jego akredytację. Po zawieszeniu nie został zaproszony na French Open i Wimbledon. Rumun zalazł za skórę również byłej amerykańskiej tenisistce, a później komentatorce BBC Pam Shiver, którą wielokrotnie pytał w sposób żartobliwy, czy nadal jest dziewicą. Shiver nie podzielała poczucia humoru starszego kolegi i po około 30 tego typu komentarzach poprosiła go, by przestał już się w ten sposób wypowiadać. Czytaj również: Koszmarny mecz zmienił życie sędziego w piekło. "Wyszedłem na głupka" Co ciekawe, Nastase posiada stopień generała dywizji w rumuńskiej armii, a w swoje 70. urodziny otrzymał najwyższe odznaczenie cywilne w kraju – Gwiazdę Rumunii. Często na meczach zakłada swój generalski garnitur i zadaje szyku na trybunach. Próbował swoich sił w polityce, ale bez większego powodzenia, zakończył swoją karierę na byciu senatorem. Wcześniej bezskutecznie kandydował na stanowisko burmistrza Bukaresztu, co później jego przyjaciele skwitowali – było to z korzyścią zarówno dla niego jak i dla stolicy kraju. W 2017 r. dokonał niezwykłego wyczynu, został dwukrotnie tego samego dnia aresztowany przez policję. Najpierw przed 5 rano został zatrzymany przez patrol pod zarzutem prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz ze względu na odmowę badania alkomatem. Sześć godzin później został ponownie aresztowany, tym razem po... przejechaniu skuterem na czerwonym świetle. Zamiast mandatu ponownie trafił na komisariat po zwyzywaniu interweniujących funkcjonariuszy, którym zarzucił, że zachowują się jak milicja z czasów komunistycznych. Trzecią żonę, rumuńską modelkę Amalię Teodosescu, poznał na koncercie Stinga. Kiedy się dowiedziała o miłosnych podbojach swojego męża przyznała żartobliwie, że "jest szczęśliwa, że mogła usidlić takiego człowieka". Związek ten, podobnie jak większość pozostałych, nie przetrwał próby czasu, a Nastase jest obecnie w związku z piątą żoną. – Wierzę w spotkanie właściwej osoby. Wiesz, nigdy nie ma gwarancji, ale przynajmniej muszę w kogoś wierzyć. Jedyne, czego żałuję, to to, że nie jestem młodszy. W końcu żyję jak normalny człowiek, ale moje życie dobiega już końca. Może już nie mam zbyt wiele czasu na radość. Nigdy nie wiadomo. Ale nie narzekam. Miałem dobre życie, robiłem to co chciałem i nikt mnie do niczego nie zmuszał – przyznał Nastase, który 19 lipca skończy 76 lat. CytatybazaSean ConneryZawsze nienawidziłem tego przeklętego Jamesa Bonda. [...] Zawsze nienawidziłem tego przeklętego Jamesa Bonda. Chciałem go zabić. Nieco podobne cytaty Nieco obłąkania jest zawsze w miłości, lecz i w obłąkaniu jest zawsze nieco rozsądku. Tak więc żyję bez tłuszczów, bez mięsa czy ryb, ale czyniąc tak czuję się całkiem nieźle. Zawsze wydawało mi się, że człowiek nie narodził się, aby być drapieżnikiem. To oczywiście kłamstwo, co czytałaś o mojej religijności; kłamstwo, które jest raz po raz powtarzane. Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka. Ruch wyzwoleńczy klas proletariackich jest zawsze związany z fermentem wśród kobiet. Najbezpieczniej jest zawsze w więzieniu. Tam naczelnik musi dbać o twoje jedzenie i warunki życia. Nie przeczę, władza to ciężki kawałek chleba. Tak się jednak dziwnie składa, że zawsze jest dużo więcej chętnych do władzy niż stanowisk do obsadzenia. Przeważają recydywiści – sam już dwa razy byłem ministrem, choć nikt mnie nie zmuszał. Nie można gospodarki napełnić jak gąbki pieniądzem. Trzeba mozolnie budować zaufanie do pieniądza. Nikt nie przegrał na mocnym pieniądzu, zawsze się przegrywa na inflacji i ludzie to rozumieją. Zawsze traktowałem jako komplement słowa Lecha Wałęsy na zjeździe „Solidarności”, że nasz program prywatyzacji jest bandycki. Czuć było w tym uznanie. Zawsze czułem szacunek dla Krakowa. Uważam go bardziej za stolicę Polski niż Warszawę. Moim zdaniem, powinno przenieść się stolicę do Krakowa. To jest mały zakompleksiony człowiek, który próbuje zniszczyć tamten dorobek. Całe życie Lech Kaczyński trząsł się ze strachu, a teraz kiedy mu wolno, pokazuje jaki jest ważny. Są takie łajniaki, które można przystawić do miodu, ale one i tak zawsze wrócą do łajna. I są tacy ludzie w Polsce jak Kaczyńscy i Zybertowicze, którzy zawsze w łajnie będą grzebać. Samotne łzy po twarzy mu spłynęły..Wyobraził sobie własny pogrzeb!Rzucił się na trumnę z płaczem,Ujrzał swoje ciało..Swoje obrzydliwe ciało,Pełne blizn i zadrapań..Ten ciężki worek bólu i męk,Które znosił z każdym zgniłe dzieło leżało gdzie od zawsze chciał, by się znalazło..Obsypane brudem i ziemią, zalane kwasem i nadzieją.. moje moje serce moje zycie ból istnienia moje życie ból ból w sercu ból psychiczny ból wewnętrzny moje mysli moje słowa niezrozumienie wiersz biały wiersze mój wiersz wiersz pogrzeb brak sił brak uczuć brak miłości brakuje mi ciebie pomocna dłoń pomoc śmierć płaczę historia

nikt mnie nie zmuszał sam tego chciałem